Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dla dobra Waszych dzieci każda ze stron powinna trochę ustąpić!

Paulina Śliwa
Paulina Śliwa
W Zespole Szkół w Grzebienisku doszło do ostrej konfrontacji na linii dyrektor – rodzice. Dyrektor broniła nieobecnego na spotkaniu wicedyrektora szkoły, któremu komisja dyscyplinarna postawiła zarzuty uchybienia godności zawodu nauczyciela. Wszystkiemu przysłuchiwały się władze Dusznik

Cały czas trwa postępowanie dyscyplinarne wobec wicedyrektora Zespołu Szkół w Grzebienisku Macieja Ciesielskiego. Wicedyrektorowi postawiono cztery zarzuty:używanie w stosunku do uczniów niestosownych zwrotów i słów, naruszenie nietykalności osobistej ucznia (poprzez popchnięcie do klasy dziennikiem), nieprzeprowadzenie przez dyrektora lekcji lub spóźnianie się na nie oraz wykonywanie zdjęć uczniowi bez jego zgody. Radni z Komisji Oświaty, Kultury, Kultury Fizycznej i Zdrowia w Dusznikach postanowili bliżej przyjrzeć się tej sprawie – ostatnie posiedzenie komisji odbyło się właśnie w szkole w Grzebienisku. Oprócz radnych, wzięli w nim udział dyrektor szkoły Lucyna Krajewska, nauczyciele, rodzice. Zabrakło wicedyrektora M. Ciesielskiego. Mimo tego doszło do konfrontacji stron konfliktu.

Z ramienia rodziców wypowiedział się Jacek Karlin. – To ja składałem zażalenia na pracę dyrektora Ciesielskiego. W tej chwili 4 zarzuty są rozpatrywane. Niedawno było kolejne zebranie komisji, składano kolejne wyjaśnienie, zeznania. Wśród nich znalazły się te dotyczące m.in. używania obraźliwych słów wobec uczniów, w tym takich jak: „pedał, gej, idiota, debil” – w klasie wobec dzieci – opowiadał Karlin, który dopytywał, ile nagan otrzymał wicedyrektor szkoły. W imieniu M. Ciesielskiego częściowo odpowiadała dyrektor, która podkreślała, że niektóre postawione wcześniej zarzuty były absurdalne – te dotyczące zwalniania nauczycieli, czy te „na zasadzie „słyszałem, mówili mi”. Nagana udzielona dyrektorowi dotyczyła najcięższego zarzutu. – Panu Ciesielskiemu udzieliłam nagany, która obejmowała również zajście z uczniem Jakubem Korytowskim. Polegało to na tym, że uczeń został wepchnięty do klasy dziennikiem. Sama mówiłam, że ten uczeń bardzo często stał w drzwiach, ma w ogóle taką modę, że podpiera się. Został uderzony tym dziennikiem podobno; ja to potraktowałam jako wepchnięcie, które nie naruszyło nietykalności. Ta nagana straciła już swoją moc – tłumaczyła dyr. Krajewska, według której wicedyrektor ma ogromny zasób wiedzy, jest odpowiedzialny i zasadniczy.

Głos w dyskusji zabrał również wójt Roman Boguś, który, zauważając, że waga zarzutów jest ciężka dodawał, że są one z tzw. „nadzoru pedagogicznego” będącego w gestii wojewody. – Dlatego rzecznik prowadzi postępowanie. Celem mojej wizyty jest nie tyle zasięgnięcie informacji, bo sprawę już znam.Na tym etapie sprawy będę neutralny i na pewno w dniu dzisiejszym nie zajmę stanowiska. Dla mnie cenne jest, że po raz pierwszy, jako wójt, mogę widzieć konfrontację dwóch stron tego konfliktu – mówił Boguś.
A konfrontacja ta nie wyglądała najlepiej. Długa dyskusja przetoczyła się wokół, zdawałoby się, już domkniętych zdarzeń kradzieży w szkolnym sklepiku, czy zatrzymaniu dowodu rejestracyjnego od samochodu jednego z uczniów. Mimo że wydaje się, że sprawy te zostały dawno zakończone, żadna ze stron nie chciała ustąpić.

Nie wiemy, skąd te uwagi
Na spotkaniu obecni byli także rodzice zadowoleni ze stylu pracy, jaki prowadzi wicedyrektor. Miron Maciejewski , którego syn był wychowankiem Macieja Ciesielskiego, twierdził, że jest on bardzo dobrym pedagogiem. – Uważam, że jeżeli pojawiają się jakieś kontrowersyjne sytuacje, to nie są takiej rangi, żeby robić z tego aż taką aferę. Jeżeli tę szkołę opuszczają uczniowie, którzy ją reprezentują bardzo dobrze, będąc po wychowawstwie p. Macieja, to też o czymś świadczy – mówił rodzic, dodając, że jeżeli wicedyrektor ma jakiś swój sposób na prowadzenie klasy, to może on jest oryginalny, ale jest skuteczny.

Oryginalny na pewno, ale do jego skuteczności wątpliwości miał aktywny na spotkaniu Jacek Karlin. – Ci, którzy są słabsi, którzy odbiegają, są kopani, a nie kopie się leżącego, tylko jemu pomaga. Nie o to chodzi, żeby preferować tylko najlepszych, ale żeby tym słabszym pomóc. W podobnym tonie wypowiedziała się matka jednego z uczniów. – Zachowanie p. Ciesielskiego na pedagoga nie przystoi. Syn każdemu dnia mówi wicedyrektorowi „dzień dobry“, na które ten nie odpowiada. Przezywa młodzież , że „zachowują się jak geje“, a podczas przerwy naśmiewał się z mojego syna. Serce nas boli jako rodziców – opowiadała Jolanta Cebernik. Zarzutowi „preferowania lepszych dzieci” w szkole stanowczo zaprzeczała dyrektor. – Wcześniej mieliście Państwo pretensje o to, że zmusza się dzieci do udziału w zajęciach dodatkowych, a teraz mówicie, że im się nie pomaga. Mamy wiele zajęć dodatkowych, wyrównawczych. Są uczniowie, którzy z tego korzystają – przekonywała Krajewska.

Najbardziej rozsądnym głosem w tej trudnej dyskusji był głos radnej Iwony Ratajczak. Mówiła to, o czym, wydaje się, wszyscy zapomnieli: że najważniejsze w tym konflikcie powinno być dziecko i to, jak ono będzie postrzegało szkołę, rodziców.– Ważna w tym momencie jest rola pedagoga jako negocjatora. Jedna i druga strona powinna trochę ustąpić – zachęcała Ratajczak. O ustąpieniu trudno jednak mówić i raczej na próżno się go spodziewać.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto