Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Karolina Piosik z Szamotuł w ciągu roku zrzuciła 80 kg!

Izabela Matuszewska
Karolina Piosik z Szamotuł
Karolina Piosik z Szamotuł Katarzyna Grochowska
Karolina Piosik z Szamotuł w ciągu roku dokonała tego, co innym kobietom często spędza sen z powiek – zrzuciła 80 kg! Niedawno „pogromczyni tłuszczu” wystąpiła w programie telewizyjnym „Dzień Dobry TVN”

Karolina Piosik z Szamotuł jeszcze w zeszłym roku ważyła 145 kg, dzisiaj dumna ze swojego osobistego sukcesu opowiada, co przez rok zmieniło się w jej życiu. Szamotulanka zdrowo dokonała tego, co wielu wydaje się niemożliwe. W ciągu roku pozbyła się 80 kilogramów!

Niedawno gościła Pani w programie telewizyjnym „Dzień Dobry TVN”, w którym opowiadała Pani o swojej walce z kilogramami. Jak do tego doszło?

To wszystko dzięki mojemu mężowi, który zachęcał mnie do tego, bym wysłała wiadomość do programu. Wahałam się, nie wiedziałam, jak zostanę odebrana. Mąż powtarzał mi: zrzuciłaś tyle kilogramów, masz się czym pochwalić. Ja chciałam pokazać wszystkim, że można schudnąć bez cudownych diet i specjalnych trenerów. W końcu wysłałam wiadomość, ale nie sądziłam, że tak szybko się do mnie odezwą, była to kwestia kilku dni. Potem wszystko działo się jeszcze szybciej i nagle okazało się, że mam jechać do Warszawy...

Jakie wrażenia z podróży i gościny w telewizji?

Było bardzo sympatycznie, ciekawe doświadczenie. Oczywiście denerwowałam się, zastanawiałam się o co mnie zapytają, jak wypadnę, ale było świetnie. Nagrałam sobie cały program, będę miała pamiątkę dla potomnych.

Znajomi byli pewnie nieźle zaskoczeni?
Przede wszystkim ja byłam zaskoczona, że tyle osób wiedziało o programie, byłam przekonana, że wie o nim tylko najbliższa rodzina. Starałam się nie mówić nikomu, nie wiedziałam jak wypadnę, a tu tylu znajomych oglądało! Na szczęście wszystko zostało odebrane pozytywnie.

Jak to się stało, że tyle Pani schudła?

Otrzeźwienie przyszło 1 stycznia 2013 roku, kiedy znalazłam się w szpitalu z drastycznym skokiem ciśnienia. To był przełom. Lekarz powiedział, że groził mi wylew. Wiedziałam, że mówi prawdę, mój kolega, zdrowy mężczyzna dostał udaru w wieku 32 lat. Kiedy wyobraziłam sobie, że coś może mi się stać, że może mnie nie być… nie mogłam się na to zgodzić. Miałam fajne życie, kochanego męża i synka… Nikt nie chciałby chyba przeżyć takiego otrzeźwienia.

Jak zareagowali na tę wiadomość bliscy?
Nigdy nie sugerowali mi, że powinnam schudnąć, akceptowali mnie taką, jaka byłam, ale kiedy usłyszeli słowa lekarza, zarówno mąż, jak i rodzice bardzo się martwili. Zgodnie przekonywali: musimy coś z tym zrobić, nie możemy i nie chcemy Cię stracić…

Jak Pani osiągnęła swój sukces?

Przede wszystkim całkowicie wyeliminowałam słodycze, to była moja pięta Achillesa. Od 13 lat pracuję w banku, dużo siedzę, a najlepszym lekiem na stres była… czekolada. Przez pierwsze 3 miesiące było najtrudniej. Lepiej, by nikt obok mnie nie jadł słodyczy, wtedy automatycznie miałam na nie ochotę, teraz już nie, nie przeszkadza mi ich obecność. Jem pięć posiłków dziennie, najadam się do syta – tak, że pomiędzy nimi nie myślę, jak dawniej o jedzeniu. Zawsze chodzę najedzona. Kiedy wcześniej próbowałam cudownych diet, chodziłam głodna i zła. Wchodziłam do marketu i nie mogłam opanować pokusy wywołanej zapachami świeżego pieczywa lub innych przekąsek. Poza słodyczami jem wszystko, staram się, by na talerzu znajdowało się 70 proc. warzyw i 30 proc. jakiegoś mięsa lub ryby. Nie smażę na głębokim oleju, grilluję na specjalnej patelni lub piekę mięso w piekarniku bez tłuszczu. No i ćwiczę codziennie, na steperze lub siłowni. Moim zdaniem ruch jest bardzo ważny, sama dieta nie wystarczy. Ćwiczenia przyspieszają metabolizm i nawet po nich, organizm lepiej zużywa energię. Na początku chciałam biegać, ale to nie było łatwe, byłam za ciężka. Stało się to możliwe, dopiero gdy na wadze zobaczyłam dwie cyfry. Słyszałam też, że z dużą otyłością nie powinno się biegać i nadmiernie ćwiczyć, bo wtedy zbytnio obciąża się stawy.

Jak się Pani czuje po przemianie?

Zdecydowanie lepiej, mogę wejść po schodach bez zadyszki. A kiedyś wejście na drugie piętro stanowiło dla mnie pewien problem. Teraz mogę ubierać się w normalnym sklepie. Mało się o tym mówi, ale kiedy jest się otyłym, nie można kupić ładnych ubrań, nie ma takich, są tylko worki na ziemniaki. Nie zgadzam się, że można akceptować siebie z otyłością, wmawia się wtedy sobie, że nie jest źle, że nie ma problemu, że przecież wystarczy kupić większe spodnie. A tak wcale nie jest...

Jak jeszcze może Pani przekonać innych do tego, że Pani odchudzanie było naprawdę zdrowe?

Nie stosowałam żadnej cudownej diety, zmieniłam swoje nawyki żywieniowe, uregulowałam swój metabolizm. Podczas przemiany, codziennie przed pracą chodziłam do lekarza i mierzyłam ciśnienie, miałam nawet specjalną książeczkę, w której odnotowywałam wyniki. Co jakiś czas badałam też cukier, dawniej był jak u solidnego cukrzyka, dzisiaj na szczęście jest w normie.

Kiedy znajduje Pani czas na zdrową dietę i ćwiczenia?

 Zabieram zdrowe jedzenie do pracy lub kupuję w jej trakcie pełnowartościowe obiady. Jak wspominałam wcześniej – jem o stałych godzinach, a ćwiczę późnymi wieczorami, wcześniej niestety nie mam czasu. Teraz idzie wiosna i właśnie zamierzamy wyczyścić nasze rowery. Raz jeszcze chciałabym podkreślić, że diety cud nie działają, są krótkotrwałe i w zasadzie niemożliwe w realizacji. Są męczarnią, która tak naprawdę zamiast człowiekowi pomagać – szkodzi.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto