Noc Muzeów we Wronkach
Czy o historii, choćby wybranej epoce, niewielkim „wycinku” da się opowiedzieć zaledwie w jedną noc? Czy jej poznanie nie musi wiązać się z sięganiem po książki, szukaniem źródeł, zaglądaniem do archiwów? I - co ważniejsze – czy „lekcja” o tym, co minione rzeczywiście może stać się pasjonującą podróżą do przeszłości?
Zgodnie z przekonaniem, że niemożliwe nie istnieje, Wroniecki Ośrodek Kultury wraz z Muzeum Ziemi Wronieckiej na taką właśnie, niecodzienną lekcję zaprosili. Tematem stali się „Jeźdźcy Wojny Trzydziestoletniej”, choć odniesień do Polski szlacheckiej również nie brakowało.
"Jeźdźcy Wojny Trzydziestoletniej". Niezwykła podróż do... XVII wieku
Tegoroczna Noc Muzeów we Wronkach pozwoliła mieszkankom i mieszkańcom przenieść się w czasie do wieku XVII. O tym okresie historii w dużej mierze opowiada wystawa, jaką późnym sobotnim popołudniem, 21 maja otwarto w Muzeum Ziemi Wronieckiej.
Ekspozycja pt. „Jeźdźcy Wojny Trzydziestoletniej” prezentuje imponującą kolekcję zrekonstruowanych zbroi rycerskich Siergieja Nurmatowa – pochodzącego z Białorusi, acz mieszkającego obecnie w Polsce wielkiego pasjonata historii z polskimi i ukraińskimi korzeniami.
W trakcie wernisażu Nurmatow zwracał uwagę na żywe zainteresowanie historią, jakie dostrzega wśród Polek i Polaków. Na Białorusi natomiast – jak zaznaczał – dopiero od niedawna zaczęto zajmować się historią wieków wcześniejszych – XVI, XVII, a szczególnie Rzeczpospolitą.
- Od 10 lat opowiadam na Białorusi o historii – tej dawnej. O tym, że historia nie zaczyna się wraz z powstaniem Związku Radzieckiego, lecz znacznie wcześniej – mówił Siergier Nurmatow podkreślając, że białoruskie władze do tej narracji nie są przekonane, przez co traktowany jest on jak „biała wrona” - Szczególnie interesuję się historią XVII wieku, w tym wojnami, bitwami z użyciem broni palnej. XVII wiek był taką granicą pomiędzy bronią białą, a palną, stąd też do obrony wykonywane były ciężkie zbroje z metalu – tłumaczył.
Historia zafascynowała go już w młodości, gdy jako dziecko oglądał w telewizji filmy kostiumowe, głównie włoskie. Z czajnika do gotowania wody z kopułką wykonał pierwszy hełm, co niestety nie spotkało się z entuzjazmem ojca. Pasja jednak pozostała.
Nie tylko piękne zbroje
Oprócz wspomnianych, niezwykle zróżnicowanych zbroi oraz ich elementów tj. przyłbice końskie, hełmy, naramienniki, czy naczółki, zwiedzający mogli zobaczyć także broń białą, w tym m.in. szable, buławy i buzdygany, jak również używane w późniejszych czasach muszkiety oraz pistolety.
Wiele eksponatów zadziwiało swoją konstrukcją, a stawiane przez gości retoryczne pytania – szczególnie w odniesieniu do hełmów i przyłbic z niewielkimi otworami: jak w takim uzbrojeniu można było walczyć? zdawały się mnożyć bez końca. Szczery zachwyt budził sposób ich wykonania – precyzja, zdobienia, kunszt sam w sobie.
Mimo że wystawa prezentuje repliki rycerskiego oręża z okresu wojny trzydziestoletniej (1618 – 1648), daje zwiedzającym możliwość realnego spotkania z historią. Kopie są wiernym odwzorowaniem elementów uzbrojenia, wykonanymi z dbałością o każdy, najmniejszy nawet detal.
Ekspozycja – co warto zaznaczyć – ciekawie oddaje klimat czasów, o których opowiada. Podkreślała to zresztą Daria Wajdeman-Waszyńska, kierowniczka muzeum mówiąc o wrażeniu spotkania z groźnymi, potężnymi rycerzami i ciężkim wojsku, które niszczy wszystko, co spotka na swojej drodze. I rzeczywiście trudno się temu wrażeniu oprzeć.
Grupa "Walhalla" i Polska szlachecka
Podczas Nocy Muzeów we Wronkach goście mogli spotkać się także z członkami grupy rekonstrukcyjnej „Walhalla”, którzy zabrali w niezwykłą podróż do czasów Polski szlacheckiej.
Na dziedzińcu muzeum snuli barwne opowieści o życiu codziennym sarmatów, ówczesnych strojach będących wyrazem zamożności i przepychu, broni, która niezbyt dokładną była (stąd ponoć powiedzenie „człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi”), czy obuwiu wykonywanym bez rozróżnienia prawej i lewej nogi (dlatego buty często stawały się łupem złodziei).
Ale „Walhalla” obalała również mity – np. na temat skrzydeł husarii, które miały być postrachem wroga, choć w rzeczywistości rolę tę pełniły długie, powiewające na wietrze proporce w barwach narodowych, które przypinano do kopii.
Rekonstruktorzy pokusili się również o widowiskowy pokaz walki na szable. Każda zainteresowana osoba mogła przywdziać szlachecki strój i zapoznać się z prezentowanymi przez „Walhallę” eksponatami, w tym m.in. z replikami broni palnej. W zasadzie zabrakło tylko muzyki i miodu pitnego, by zwiedzający mogli poczuć się jak prawdziwi sarmaci.
W sobotni wieczór mieszkanki i mieszkańcy z przyjemnością zajrzeli też do zakamarków muzeum. Tego dnia cały obiekt można było zwiedzić bezpłatnie. A chętnych – co ważne – nie brakowało!
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?